Być może dla wielu tytułowe pytanie wyda się dziwne, a dla innych odpowiedź na nie jest oczywista. Dlaczego więc poruszam ten temat? Dlatego, że co jakiś czas na niego trafiam. A dokładnie na pytanie tytułowe. Wczoraj znowu na nie trafiłem. Tyczy się ono głównie jego występów solowych – tych płytowych i tych koncertowych.
Źródło pytania
Pytanie bierze się z tego, że Jan Borysewicz nie jest wybitnym wokalistą, nie jest też zapewne nawet przeciętnym, jego królestwo to gitara, chociaż gra na innych instrumentach też nie jest mu obca. Trzeba mu jednak oddać, że trudno wyobrazić sobie np. utwór „Wciąż bardziej obcy” bez jego wokalu, a ten na jego solowych płytach, szczególnie tych starszych, gdzie najważniejsza jest gitara, a śpiew jest bardziej dodatkiem, nie razi, a może nawet pasuje. Jest surowo, jest rockowo, jest autentycznie.
Na nowszych płytach i współczesnych koncertach jest oczywiście słabiej, ale to nie może dziwić. Niejeden nawet wybitny wokalista stracił głos po latach śpiewania. Borysewicz daje radę i teraz wszyscy powinni być z tego zadowoleni i po prostu akceptować pewne nieuniknione rzeczy. Każdy fan działalności Borysewicza tak naprawdę cieszy się tym, czym powinien, czyli tym, że jego gitara, to „gitara Janka”.
To nie odpowiada jednak na postawione w tytule pytanie. Dlaczego więc w ogóle śpiewa?
Spełnianie marzeń
Każdy chłopak, który marzył o zostaniu gwiazdą rocka, niekoniecznie nawet do tego dążąc, widział się na scenie z gitarą, ale nie tylko, bo także za mikrofonem. Wokalista jest zawsze na piedestale, grający na gitarze lub nie. Jeśli także gra na gitarze, to u wielu dodatkowo zyskuje. Wybitny „tylko” gitarzysta jest zawsze gdzieś (chociaż minimalnie) dalej. Szczególnie dla osób, które nie są fanami gitary samej w sobie. Taki jest odbiór, czy tego chcemy, czy nie, a muzycy też o tym wiedzą i są po prostu… ludźmi.
Jest przełom lat 70. i 80., Borysewicz gra z Budką Suflera. Nie jest to jego pierwszy zespół, ale można powiedzieć, że to w nim jego marzenie o zostaniu gwiazdą rocka, czy też po prostu zawodowym muzykiem, zaczyna się spełniać. Gra w końcu z wielkim zespołem.
Dojrzewa jednak do komponowania, chce być twórcą w pełni tego słowa znaczeniu. Komponuje trzy utwory m. in. „Nie wierz nigdy kobiecie”. Żaden z nich nie trafia jednak na płytę długogrającą zespołu. To dla Borysewicza nie może być miła sytuacja. M. in. przez nią, a także z powodu pojawienia się propozycji Andrzeja Mogielnickiego (autora tekstów i producenta), by założyć własny zespół, Borysewicz odchodzi z Budki Suflera i wraz z Mogielnickim zakłada Lady Pank.
W końcu na swoim, ale…
Pojawiają się pierwsze utwory, z debiutem w postaci „Małej Lady Punk”, z której bierze się (po małej korekcie) nazwa zespołu. Wokalistą w utworze jest Jan Borysewicz. Wreszcie czuje, że znajduje się tam, gdzie chciał i powinien się znajdować. Inne zdanie ma na ten temat Mogielnicki, który na wokalu widzi kogoś innego. Zaprasza do zespołu Janusza Panasewicza (właściwie Jana), który wtedy udziela się wokalnie w zespole, w którym występuje także żona Andrzeja Mogielnickiego. To Panasewicz zostaje głównym wokalistą zespołu, a Borysewiczowi zostaje gitara. I mimo tego, że w jej temacie ma już do powiedzenia w zespole wszystko, to z utratą roli wokalisty Jan Borysewicz nie chce się do końca pogodzić. Nawet gdy powstają już gotowe utwory z wokalem Panasewicza. Nagrywa swoje wersje i prezentuje je Andrzejowi Mogielnickiemu. Ten jednak trwa przy swoim zdaniu. Jak najbardziej słusznie, bo Panasewicz jest o wiele lepszym wokalistą.
Ostatecznie Borysewicz godzi się z tą rolą, jego królestwo to gitara, komponuje wszystkie utwory zespołu, a na wokalu pokazuje się sporadycznie. Na pierwszej płycie Lady Pank (nazwa płyty taka sama jak nazwa zespołu) w jednym, wspomnianym wcześniej utworze, czyli „Wciąż bardziej obcy”. W późniejszych latach jest podobnie.
Ambicje górą
Muzyka Lady Pank, to w zasadzie granie czysto gitarowe, ale tak utalentowanego i sprawnego muzyka, jakim jest Jan Borysewicz, ciągnie do czegoś więcej, czyli do grania jeszcze bardziej gitarowego, jeszcze bardziej wyszukanego (w różnym tego słowa znaczeniu). Zakłada więc solowy projekt, który nazywa Jan Bo. Czy ktoś sobie w takim momencie wyobraża, że w nim nie śpiewa? Gdyby w takim zespole znowu przeznaczona miała być dla niego „tylko” gitara, to po prostu sam sobie zrobiłby krzywdę. On tu musiał śpiewać. Zapewne zna swoje ograniczenia, zresztą mówi, że to proste śpiewanie, że śpiewa tak jak gra (do tego, co gra). Dlatego też pewnie zaproszenia dla innych wokalistów. Tutaj to jednak on rządzi przydziałem wokalnym. I bardzo dobrze.
Dlaczego więc Jan Borysewicz śpiewa? Bo zawsze chciał i może spełniać to swoje marzenie. Ja zawsze znałem na to pytanie odpowiedź, bo też [i]”chciałem być wielką gwiazdą rocka, sławną jak Rolling Stones. Widzieć ludzi tysiące wokół zasłuchanych w mój głos”.[/i]*
- Fragment tekstu utworu „Bez satysfakcji” zespołu Budka Suflera z 1981 roku. Kompozycja Jana Borysewicza ze słowami Andrzeja Mogielnickiego. Powstała wersja z wokalem Romualda Czystawa oraz wersja z Janem Borysewiczem za mikrofonem, wydana po raz pierwszy w roku 1990 na składankowym albumie Lady Pank.